Pięć największych giełd kryptowalutowych w Korei przyjęło nowe przepisy, które narzuciła im tamtejsza komisja handlu (FTC).
Trudny rok dla Korei
2018 nie był dobrym rokiem dla całej branży kryptowalutowej, ale szczególnie odczuły to giełdy koreańskie. Straty za ubiegły rok czołowej tamtejszej giełdy, Bithumb, szacuje się na
180 milionów dolarów. Miało to swój efekt w zwolnieniach pracowników, w rentowności giełdy, a na domiar złego – w kwietniu doszło do ataku hakerskiego. Skradziono głównie tokeny EOS i XRP o łącznej wartości 19 mln USD.
Z drugiej strony, Bithumb i jej większościowy udziałowiec, BK Kim, otrzymali dofinansowanie od Japończyków w wysokości 200 milionów dolarów. Miało to na celu rozszerzenie działalności giełdy na rynki japońskie i amerykańskie.
Nowe prawo dla giełd
Nowe przepisy wprowadzone przez komisję określają jasno, kto jest odpowiedzialny za sytuacje spowodowane atakami hakerskimi lub awariami systemu. Odpowiedzialność w takich momentach spada na
giełdy. Nawet w przypadku, gdy nie jest to przyczyną zaniedbań z ich strony, odpowiedzialność spada właśnie na nie.
Poprzednie przepisy, które stosował m.in. Bithumb, zabezpieczała giełdy przed jakimikolwiek konsekwencjami zdarzeń, do których doszło poza kontrolą firmy. Nowe prawo to najpewniej skutek coraz bardziej powszechnych cyberataków na giełdy kryptowalutowe w Korei. Coraz więcej doniesień sugeruje, że mogą za nimi stać hakerzy z Korei Północnej. Eksperci ds. bezpieczeństwa są zdania, że Kim Dzong Un wykorzystuje zyski ze wspomnianych ataków do finansowania swoich projektów nuklearnych.