Na pytanie z tytułu twierdząco odpowiada członek Rady Prezesów Europejskiego Banku Centralnego (EBC) i gubernator estońskiego banku centralnego.
Ardo Hansson - bo o nim mowa - w czasie przemówienia w Rydze stwierdził, że koniec kryptowalut jest bliski. Wkrótce będą kojarzone z "nonsensem", zaś wszyscy sami będziemy się sobie dziwić, że w nie wierzyliśmy. Ogólnie już wkrótce czeka nas zapaść na tym rynku.
"Myślę, że za kilka lat wrócimy i powiemy sobie, jak moglibyśmy kiedykolwiek znaleźć się w tej sytuacji, w której wierzyliśmy w tego rodzaju baśniową historię".
Ratuj się, kto może!
Hansson podkreślił, że teraz trzeba już zastanawiać się, jak chronić osoby, które kupują kryptowaluty. Dodał, że zawsze trzeba pamiętać o zjawisku wykorzystywania cyfrowych walut przez przestępców.
Co gorsze, upadek walut opartych na blockchainie może wpłynąć na całą globalną gospodarkę. Wszystko przez wzrost powiązań między aktywami cyfrowymi a tradycyjnym, regulowanym sektorem finansowym.
Narodowym kryptowalutom mówimy NIE!
Estonia myślała już o narodowym stablecoinie. Krytycznie o pomyśle wypowiadał się jednak twórca polityki EBC Mario Draghi. Powiedział wówczas, że "żadne państwo członkowskie nie może wprowadzić własnej waluty; walutą strefy euro jest euro. "
W listopadzie członek zarządu EBC Benoit Coeure skrytykował Bitcoina (BTC), przypominając, że "niewielu pamięta, że Satoshi [Nakamoto] umieścił w bloku genesis nagłówek "Timesa" ze stycznia 2009 r. na temat ratowania banków w Wielkiej Brytanii." Bitcoin jest jego zdaniem złym nasieniem kryzysu finansowego.
W ramach Unii Europejskiej toczy się chyba jednak dyskusja na temat kryptowalut. Wiceprezes Komisji Europejskiej Valdis Dombrovskis oświadczył we wrześniu, że cała Unia skoncentruje się jednak na rozwoju klasyfikacji zasobów kryptograficznych i pisaniu przepisów. Dombrovskis powiedział wówczas, że aktywa kryptowalutów są "tu na stałe", a rynek kryptografii wciąż "rośnie" pomimo "ostatnich zawirowań". Temat pozostaje więc otwarty.